„O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji”. Operatorska wizja podziemnego świata
Film „O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji” w reżyserii Piotra Szulkina został zrealizowany w 1984 roku. Autorem zdjęć był Witold Sobociński, operatorem kamery i steadicamu jego syn Piotr Sobociński. Film opowiada o kilkuset ludziach, którzy po wybuchu wojny jądrowej ukryli się w betonowej kopule chroniącej przed skażoną atmosferą. Witold Sobociński stworzył operatorską wizję życia pod ziemią. Sine, chłodne światło w przestrzeniach korytarzy dochodzące z bliżej nieokreślonych źródeł podkreśla sztuczny charakter przestrzeni. Światło zaciera różnicę pomiędzy dniem i nocą, daje złudzenie życia i nadzieję ratunku. Tęsknota zamkniętych w schronie ludzi za wolnością, otwartą przestrzenią i możliwością ruchu została wyrażona za pośrednictwem szukającej przejawów normalnego życia, poruszającej się i unoszącej w powietrzu kamery umieszczonej na steadicamie.
W książce Seweryna Kuśmierczyka „Każdy mój film był inny”. Rozmowy z Witoldem Sobocińskim” operator przedstawił założenia swojej koncepcji zdjęć.
„Chciałem stworzyć operatorską wizję świata pod ziemią. W bunkrze jest wieczny mrok, obecne w tym miejscu światło ma charakter umowny. W przestrzeniach korytarzy palą się bliżej nieokreślone lampy, które są jak gdyby lampami ulicznymi dającymi jedyne światło, w którym można się poruszać w podziemiach. Kiedy fotografujemy ulicę widoczne są słupy latarni. W filmie starałem się jak najmniej pokazywać źródła tego światła, celem stawała się sama jego obecność. Jest to rodzaj blasku tworzącego sztuczny charakter przestrzeni, w której nie ma tradycyjnych źródeł światła.
Rodzaj światła mówi o umowności życia w tym miejscu. W powietrzu unosi się mgła, na której kładą się efekty świetlne. Przestrzeń ma siny kolor. Jest chłodna. We wnętrzu jest zimno, wszyscy są ciepło ubrani. Światło oddawało również temperaturę, która tam panowała. Tylko w jednym miejscu, przy barze przeznaczonym dla wyjątkowych gości, gdzie przebywają dziewczyny, są jakieś dziwne świecące kształty, które mogą być także przejawem obecności sztuki, a barwa światła staje się cieplejsza.
Na planie tego filmu – mówił Witold Sobociński – dysponowaliśmy steadicamem, który był wtedy nowością. Upajaliśmy się tym urządzeniem. Można było nosić kamerę, która jakby unosiła się w powietrzu, unosiła się w przestrzeni nieprawdopodobnie lekko. Wchodziła i schodziła po schodach, poruszała się nie napotykając na żadne przeszkody, zachowywała płynność ruchu, opowiadała o nim inaczej niż dotychczas. Był to inny rodzaj opisywania świata, spełnienie marzeń operatorów filmowych. Sceny, które kręciło się ze statywu albo z wózka, w kilku ujęciach, teraz można było uruchomić kamerą w taki sposób, który wcześniej nie był możliwy. Zmienił się sposób myślenia o obrazie filmowym. Zmiana perspektywy stała się możliwa bez stosowanych dotychczas cięć i krótkich ujęć. Steadicam pozwalał na inny rodzaj wypowiedzi, nie chodzi tu jedynie o aspekty związane z formą i techniką. Ruch i dynamika kamery stawały się częścią składową opowieści.
Chciałem by w tym obumierającym świecie była obecna „żywa” kamera. W podziemnych wnętrzach, w których kręcone były zdjęcia, nie można było ułożyć tradycyjnych szyn dla wózka do kamery. Kamera na steadicamie szuka przejawów normalnego życia, obserwuje i opisuje swoim ruchem grupy ludzi i poszczególne postacie. Przekazuje tęsknotę za ruchem wynikającą z treści filmu. Rozmowa odbywająca się na tle prymitywnego, nie mającego końca tunelu i światła otrzymywała życie. Zdjęcia realizowane w ten sposób były ożywieniem marzeń ludzi zamkniętych w schronie”.
Kulminacją zawartej w „O-bi, o-ba” koncepcji światła, operatorskim wyrażeniem tragedii bohaterów filmu, jest pojawienie się w momencie pęknięcia ścian schronu silnego blasku białego światła, będącego jednak nie światłem życia, ale bielą nadchodzącej śmierci.
Witold Sobociński mówił: „Zawartą w mojej koncepcji światła i w mojej interpretacji tragedii tych ludzi zmianę przynosi zakończenie filmu, kiedy pęka ściana schronu i pojawia się bardzo silny blask oślepiający osoby idące w jego kierunku. Idą w stronę bieli światła sądząc, że przynosi ono ocalenie, jest blaskiem czekającego na nie nowego życia. Ale jest to biel niosącej śmierć, pokrytej lodem i śniegiem, zniszczonej atomowym konfliktem ziemi”.